Wrocław - Krzyżanowice - Pasikurowice - Siedlec - Godzieszowa - Skarszyn
- Boleścin - Piersno - Głuchów Dolny - Czachowo - Radłów - Skotniki -
Piersno - Boleścin - Skarszyn - Godzieszowa - Siedlec - Pasikurowice -
Krzyżanowice - Wrocław Pomimo tego, że dość rzadko i mało jeżdżę od początku roku, to całkiem nieźle mi się jechało. W tamtą stronę pod wiatr, natomiast z powrotem już jechał mi się pięknie.
Wrocław - Krzyżanowice - Pasikurowice - Siedlec -
Tokary - Budziwojowice - Łosice - Szczodre - Długołęka - Kamień -
Piecowice - Kiełczów - Wilczyce -
Wrocław Trasa całkowicie na luzie - przecież na Strzale nie siedziałem ponad miesiąc! We Wrocławiu zapomniałem skręcić w Mydlaną i przejechałem przez Sępolno, Grunwald i Mostem Warszawskim wróciłem na północ :D Troszkę nadłożyłem, ale to nie problem przecież.
Wrocław - Krzyżanowice - Raków - Pasikurowice - Siedlec - Godzieszowa - Skarszyn - Głuchów Górny - Trzebnica i powrót tą samą trasą, czyli mój standard. Po leniwej majówce postanowiłem troszkę bardziej się zmęczyć.
Wrocław - Krzyżanowice - Pasikurowice - Siedlec - Godzieszowa - Skarszyn - Boleścin - Piersno - Głuchów Dolny - Czachowo - Radłów - Skotniki - Piersno - Boleścin - Skarszyn - Godzieszowa - Siedlec - Pasikurowice - Krzyżanowice - Wrocław Hitem trasy był 10% podjazd przy Radłowie. A przy okazji kilka mniejszych ;) Wiało bardziej niż wczoraj, więc pomimo jazdy we dwóch średnia trochę niższa. Coś wydaje mi się, że ta trasa będzie częściej przeze mnie uczęszczana :)
Wrocław - Zajączków - Pęgów - Golędzinów - Oborniki Śląskie Niedzielne popołudnie - niezła pora, aczkolwiek trochę aut było na drodze. Oczywiście mniej niż w tygodniu ;) Według meteo.pl wiatr ok 5m/s (z mocniejszymi porywami). I było to odczuwalne, tzn. z powrotem jechałem zdecydowanie wolniej. Fajnie tak po ponad miesiącu wsiąść na szosę :)
Wrocław - Dobrzykowice - Nadolice Małe - Nadolice Wielkie - Chrząstawa Mała i powrót tą samą trasą. Wcześniej nie planowałem tej przejażdżki. Rano byłem zajęty, a gdy przed obiadem spojrzałem za okno, to już byłem pewien jak spędzę popołudnie :) Pogoda jak marzenie - około -1 i delikatny wiatr, ale to nie był jakiś duży problem. Wyjechałem dość późno, po obiedzie. Była już 14:00, ale słońce świeciło mocno i przyjemnie przygrzewało w plecy. Powrót już trochę gorszy - pod wiatr, no i do domu dotarłem po zachodzie słońca, tj. ok 17:20. A wszystko przez to, że miałem tylko na chwileczkę wpaść do kolegi, a wyszło jak zawsze...
Wrocław - Krzyżanowice - Pasikurowice - Siedlec - Godzieszowa - Skarszyn - Głuchów Górny - Trzebnica ... i powrót tą samą trasą. Poza miejskimi dojazdami, to od dwóch i pół miesiąca nie byłem nigdzie dalej na rowerze. Dzisiaj nadarzyła się okazja (w zasadzie, to cały obecny tydzień był idealny, natomiast miałem inne przeszkody). Myślałem, że może zrobię 30km, może ciut więcej. Pierwszy kryzys już po kilku kilometrach, ale nie można być "mientkim plackiem", więc przemogłem się. W Skarszynie już chciałem zawracać, ale gdy zobaczyłem nowiutką drogę w stronę Głuchowa, to siły same się pojawiły nie wiadomo skąd :). Tak więc dojechałem aż do Trzebnicy. W drodze powrotnej czułem, jak siły wyparowują ze mnie, z tej jesiennej mocy w nodze niewiele zostało... Po drodze 2 razy musiałem uciekać przed psami.